błyskających lamp i reflektorów samochodowych Matthew ujrzał
długie włosy ze srebrnymi igiełkami. Flic chyba się z kimś szarpała, wykłócała, potrząsała gwałtownie głową... Nagle zrozumiał powód jej wzburzenia. Imogen - w białej koszulce i skarpetkach migających w ciemności niczym świetlne plamy - biegła przez ulicę w stronę wrzosowiska. - Imo! - Głos Chloe wyraźnie wydobywał się z bolesnym wysiłkiem. Matthew odczekał jeszcze sekundę, a potem puścił się biegiem, zostawiając w tyle ambulans i Chloe. Wcześniej sądził, że jego siły uległy całkowitemu wyczerpaniu, ale teraz napędzał go strach. Był przekonany, że jeśli Imo zapędzi się w głąb wrzosowiska, wydarzy się coś strasznego, a on - choć to brzmi irracjonalnie - nigdy sobie tego nie wybaczy. Mimo wszystko to córka Karo, wnuczka Sylwii, siostra Chloe. Kaszel rozrywał mu płuca, serce pracowało na najwyższych obrotach, przez głowę przelatywały przeróżne myśli, ale wytrwale gonił udręczoną kandydatkę na samobójczynię. Jeśli to ona podłożyła ogień, musi ją złapać, zanim zrobi coś znacznie bardziej szalonego... - Imogen, stój! - Wciąż widział białe, migające w dół i w górę plamy, ale lada chwila czarna otchłań wrzosowiska mogła ją wessać. - Imo, proszę, zwolnij! Światła rozbłysły nagle, ukazując rozległy teren wrzosowisk. Zdezorientowany Matthew podniósł rękę do oczu, a kiedy się odwrócił, zobaczył rząd pojazdów z włączonymi na pełną moc reflektorami, biegnących ludzi... Zawrócił znowu i wtedy ją ujrzał - jakieś pięćdziesiąt kroków przed sobą, z wyciągniętymi do przodu ramionami. Oddalała się wielkimi susami, więc znów zaczął biec, wołając ją po imieniu, starając się nie potknąć. Choć klatkę piersiową rozrywał mu jeszcze większy ból, coś gnało go naprzód, już prawie ją doganiał... - Imo, proszę! Złapał! Było prawie tak, jak wówczas w Cichym Pokoju, tyle że bez ognia, na wilgotnym, rozmiękłym gruncie, na wietrze i przy spektaklu świateł omiatających zarośla i wysokie trawy. Nagle wola walki całkowicie opuściła Imogen. Dziewczyna leżała pod nim, łkając cicho i kaszląc, z jej gardła wydobywał się chrapliwy oddech. Ramiona rozrzuciła na boki i wyglądała teraz jak pokutująca, leżąca krzyżem zakonnica w bawełnianej koszulce. Matthew wreszcie ją puścił i sam padł obok, także z trudem łapiąc oddech i drżąc, zbyt wyczerpany, by się podnieść. Obejrzawszy się dostrzegł, że inni uczestnicy pogoni zatrzymali się w pewnej odległości; była wśród nich Zuzanna, może to ona poprosiła, by zaczekali? Na co? „Powinnaś pozwolić mi wszystko wyznać" - tak wyraziła się Imogen do Flic na balkonie, kiedy zaczęła odgrażać się, że skoczy w dół. I może dlatego Zuzanna i cała reszta postanowili czekać. Matthew nie był pewien, czy chce usłyszeć prawdę. Nie ma wyboru. Plecy Imogen przestały drgać i powoli, z bolesnym wysiłkiem zaczęła się podnosić - najpierw na kolana. Kiedy Matthew pomógł jej usiąść, po raz pierwszy go nie odepchnęła. - Chyba mamy dość biegów jak na jedną noc - szepnął ochrypłym