Shey obudziła się, zanim zadzwonił budzik. Przyszło jej
to łatwo, bo przez całą noc niemal nie zmrużyła oka. Świadomość, że w salonie śpi książę, nie pozwalała jej zasnąć, a gdy już na chwilę usnęła, widziała go we śnie. Wtedy budziła się i przewracała z boku na bok, odpychając od siebie te obrazy. Szybko przygotowała się do wyjścia. Jest duża szansa, że Tanner jeszcze śpi, więc ona wymknie się z domu niepostrzeżenie. Musi mieć chwilę spokoju, by odzyskać równowagę. Tanner to facet nie dla niej. I wcale nie dlatego, że jest zaręczony z Parker. Powody są inne. Gdy wczoraj poczuła obejmujące ją męskie ramiona, coś się z nią stało. Ale co z tego, skoro on jest księciem. Ma władzę i pozycję. Należy do innego świata. A jej największym osiągnięciem jest wspólna firma i harley... no i przyjaciółki, rzecz jasna. Odpowiada jej życie, jakie prowadzi. Zwyczajne życie. Książę zrobił na niej wrażenie, fakt, ale to wszystko. Na palcach przeszła przez kuchnię i nacisnęła klamkę tylnych drzwi. Udało się. Ostrożnie zamknęła za sobą drzwi. - Dzień dobry, Shey! - Książę opierał się o jej harleya. Do diabła! - Co ty tu robisz? - zapytała, mierząc go ostrym spojrzeniem. Wyglądał aż za dobrze jak na kogoś, kto od wczoraj chodził w tym samym ubraniu i nawet się nie ogolił. Ten lekki cień zarostu na twarzy tylko przydawał mu uroku. Nie to, żeby jej się podobał. W żadnym razie. - Czekam na ciebie - odparł z uśmiechem. - To co masz dzisiaj w planie? Jest jakaś szansa, że spotkamy się z Parker? Shey uderzyło, że Tanner przestał nazywać Parker jej dawnym imieniem. Może jednak starania nie poszły na marne i zaczynało do niego docierać, że Parker nie jest dziewczyną z jego wyobrażeń, nie jest dziewczyną odpowiednią dla niego. - Nie, nie pojedziemy spotkać się z nią. Ja muszę jechać do pracy, a ty skontaktuj się z ochroniarzami i zajmij się swoimi sprawami. - Nic z tego. Jeśli wybierasz się do kawiarni, to ja jadę z tobą. - Czemu wreszcie nie spojrzysz prawdzie prosto w oczy i nie pogodzisz się z faktem, że nic tu po tobie? Wracaj do domu. - Obiecałem, że przywiozę ze sobą narzeczoną. I mam zamiar dotrzymać słowa. - Rozsądny człowiek wie, kiedy sprawa jest przegrana. - A dobry dowódca powie ci tylko, że walka jeszcze się nie zaczęła. - Och, przestań ględzić i wsiadaj. Pojazd czeka - prychnęła szyderczo. Tanner był zbyt spięty, by zorientować się, że to kpina. Uśmiechnął się i rzekł: