kłopoty pieniężne? Mam nadzieję, że nie o inną kobietę...
- Nie słyszałam dokładnie, ale obawiam się, że to coś znacznie poważniejszego. - Naprawdę? Papa mawia, że nigdy nie należy ufać torysom. Może próbują go oczernić, gdyż wybrał partię wigów? Są na niego z tego powodu bardzo obrażeni. - Podobno znalazł się jakiś człowiek, który może świadczyć przeciwko księciu. - Becky nie mogła się oprzeć swemu pomysłowi. Nie usłyszałam więcej, bo gospodyni o mało mnie nie przyłapała na podsłuchiwaniu. - Rozumiem. Abby, postąpiłaś słusznie, przychodząc z tym do mnie. - Och, dziękuję, milady. - Nawet jeśli to wszystko nieprawda, lepiej dmuchać na zimne. A może dowiedziałabyś czegoś więcej? - Może znalazłby się sposób... - Becky udawała, że się waha. - Widziałam, jak mój pan zamykał jakieś papiery na klucz w szufladzie. Pewnie mają coś wspólnego z tą sprawą. Co prawda nie wiem, co to było, ale... Parthenia nachyliła się do niej. - Abby, może rzuciłabyś na nie okiem? Co ty na to? Bo, widzisz, książę poprosił ojca o moją rękę. - Och, och! W takim razie... - Becky urwała, a potem, udając coraz większe zaniepokojenie, zadała swojej rozmówczyni ostateczny cios. - Czy nie myśli pani, że torysi woleliby teraz ukryć świadectwo złych czynów księcia i rozgłosić je dopiero po jego ślubie? Byłby to wielki kłopot dla pani ojca... - Całkiem możliwe! - Parthenia wyraźnie zbladła. - Oczywiście, przecież papa, jako przywódca wigów, od dawna jest im solą w oku! Och, jeśli Michaił ma istotnie coś do ukrycia, nie pociągnie mnie ani papy za sobą! Nie życzę sobie skandalu! Parthenia chwyciła Becky za ramię tak mocno, że niemal ją przestraszyła. Może Draxinger się nie mylił, twierdząc, że cały jej chłód jest tylko na pokaz? - Abby, czy mogłabyś mi przynieść te papiery? - Och... nie wiem, czy się ośmielę... - Nie martw się, jeśli stracisz miejsce. Czy warto zresztą pracować u torysa? Kiedy wszystko się wyjaśni, dostaniesz pracę u mnie! Może nawet jako moja pokojówka, jeśli zechcesz - dodała wielkodusznie. - Ach, madame, jest pani hojniejsza, niż myślałam! - Becky odegrała scenę wielkiej wdzięczności, nadal utrzymując Parthenię w przekonaniu, że to jej własny pomysł. - Zrobię tak! - oświadczyła odważnie. - Lecz na razie proszę nie zdradzać przed jaśnie oświeconym księciem, że ma pani powody do podejrzeń, milady. - Dlaczego? - Jeśli jest niewinny, to pani go utraci. Żaden mężczyzna nie lubi, żeby ukochana w niego wątpiła. - Becky zaczerwieniła się mocno, przypominając sobie wczorajszą rozmowę z Alekiem, jak również swoje postanowienie, by mu zaufać. - Masz rację - uznała Parthenia. - Powinnam powściągnąć moje podejrzenia, dopóki nie przeczytam tych papierów. - Bardzo rozsądnie, madame. - Becky skłoniła się z uszanowaniem. - Tylko że może to wyglądać na kradzież... - Bynajmniej, my je sobie jedynie pożyczymy... - Parthenia się uśmiechnęła. - Potem odniesiesz je z powrotem. - Ach, jak dobrze, milady! Przyślę je pani jako coś innego, tak żeby nikt inny ich nie zobaczył. Na przykład jako dostawę od modystki! - Znakomity pomysł. Ale, ale... Abby, powinnam jednak pokazać je papie. Jeśli Michaił coś ukrywa, on musi się o tym dowiedzieć. Papa zawsze wie, jak należy postąpić! - Doskonale, madame. Potem odbiorę dokumenty i odłożę je do szuflady, nim ktokolwiek się spostrzeże. - Właśnie! Cieszyłabym się, mając taką bystrą pokojówkę jak ty. Jesteś doprawdy nietuzinkową osóbką. - Dziękuję, milady! Zrobię wszystko, jak pani mówi. - Becky stłumiła uśmiech i ochoczo skinęła głową.