kąskami i pieszczotami. Po herbacie, kiedy dorośli omawiali - dość
oględnie - swoje wspólne troski o los starszych sióstr, Chloe siedziała przy sekretarzyku Sylwii, ćwicząc się w kaligrafii. Kiedy skończyła, pokazała swe dzieło najpierw Sylwii, potem Zuzannie. - Mogę zobaczyć? - spytał Matthew. - Proszę. - Pokazała mu z daleka. - Bardzo piękne - pochwalił ją ciepło. Obrzuciła go kamiennym spojrzeniem niebieskich oczu, ale się nie odezwała. Zuzanna zmywała naczynia w kuchence, kiedy Matthew zaczął się żegnać. - Nie wstawaj - powiedział do Sylwii, która wyglądała na zmęczoną. - Chcę cię odprowadzić. - Zaczęła się podnosić. - Ja to zrobię, Groosi - zaproponowała Chloe. Sylwia uśmiechnęła się i opadła z powrotem na fotel. Matthew ucałował ją w oba policzki. - Bądź zdrowa - pożegnał ją. - Ty także. Kahli podreptał za nimi do niewielkiego holu. - Jak sobie radzi bez ogrodu? - spytał Matthew Chloe. - Tęskni. Ale jeszcze bardziej za Flic i Imo. - Wiem... I wiem, jak tobie ich brakuje, skarbie. - Naprawdę? - spytała cicho. - Tak myślę. - Pochylił się, żeby ją pocałować, ale odsunęła się sztywno i otworzyła drzwi. - Niedługo się zobaczymy. - Do widzenia. Był już jedną nogą na zewnątrz, kiedy to poczuł - coś piekącego, jakby ukłucie w prawym boku, tuż powyżej pasa. Zastygł w miejscu, próbując ręką zlokalizować źródło bólu. Jeszcze zanim dostrzegł długie, cienkie pióro Chloe, zobaczył jej twarz. Twarz wykrzywioną złością, ale z domieszką triumfu i strachu. - Dobry Boże! - Ból i szok sprawiły, że okrzyk, który mu się wyrwał, zabrzmiał niemal piskliwie. 379 Przybiegły Sylwia z Zuzanną, Kahli zaczął szczekać. - Boże... - szepnęła Sylwia, nie wierząc własnym oczom. - Chloe, coś ty zrobiła?! - Wcale nie jest mi przykro - oznajmiła dobitnie dziewczynka, czerwieniąc się mimo woli. - Nie wyciągaj tego - ostrzegła Zuzanna Matthew - bo możesz dostać krwotoku. - Dlaczego to zrobiłaś? - Roztrzęsiony Matthew popatrzył na Chloe. Zuzanna zaprowadziła go do kuchni, posadziła na krześle i znalazła czystą ściereczkę. Sylwia, która poszła za nimi razem z wnuczką, pobladła nagle i osunęła się na drugie krzesło. - Nic ci nie jest? - wykrztusił Matthew. - Mnie? - Zaśmiała się chrapliwie i pokręciła przecząco głową. Patrzyła, jak Zuzanna kuca przy nim i bada ranę. - Bardzo źle to wygląda? Głęboka ta rana? - Mam nadzieję, że tak - powiedziała mściwie dziewczynka. - Chloe, na miłość boską... - Dość głęboko utkwiło - orzekła Zuzanna. - Naprawdę nie wolno go wyciągnąć?