- Dobrze. Możemy działać razem.
Flic, przerażona i przegrana, umilkła. 54. Imogen i Chloe były tak przestraszone, że bez dyskusji zastosowały się do poleceń sanitariuszy i zostały w domu. Flic chciała pojechać z Sylwią i niemal dostała szału, kiedy poproszono o to Matthew, jako najspokojniejszego z dorosłych. Zuzanna przypomniała jej, że w tej chwili najważniejsza jest babcia; jeśli Flic wsiądzie bez awantur do mini, to pewnie dotrą do szpitala Royal Free razem z karetką. - Zadzwonimy do was, gdy tylko się czegoś dowiemy - obiecała młodszym dziewczętom. - Dziękuję - powiedziała Chloe głosem, który zabrzmiał wyjątkowo dziecinnie. - Mam dla ciebie specjalne zadanie: chciałabym, żebyś zaopiekowała się Imo. - Jej nic nie jest. - Nieprawda - odrzekła Zuzanna łagodnie, ale stanowczo. - Z nią wcale nie jest dobrze. Ta noc wydała się Matthew najkoszmarniejsza ze wszystkich. - Trudno wybrać najgorsze doświadczenie z ostatnich dni - skarżył się Kat przez telefon wieczorem, kiedy nagle zdał sobie sprawę, że nie rozmawiali z sobą od rana. - Ale ona wyzdrowieje? - Jeszcze nic konkretnego nie wiedzą, jednak wygląda już lepiej. - To było serce? - Nie bardzo się orientuję. Wygląda, jakby cały jej organizm nagle się rozsypał. - Mówiłeś, że ostatnio przechodziła chemioterapię? - Wszystko na raz: rak, chemia, utrata jedynej córki, do tego absolutny brak spokoju, który pomógłby jej wyzdrowieć. Sylwię zatrzymano na noc na oddziale intensywnej terapii - była przytomna, ale pod wpływem środków uspokajających. Zuzanna została w szpitalu; Matthew podziwiał zarówno jej zimną krew, jak i profesjo- 298 nalizm, którego przedtem nie dostrzegał. Nie miał pojęcia, czemu właściwie od początku tak jej nie lubił. On też został - częściowo z niejasnego poczucia obowiązku, lecz przede wszystkim dlatego, że chciał tu być, ze względu na samą Sylwię, oczywiście, a także trochę przez pamięć Karo. I nawet... choć to czyste szaleństwo, ze względu na Flic. Widział w jej oczach panikę, kiedy Sylwia upadła, i to straszne poczucie klęski, gdy dziewczyna musiała zgodzić się na jego pomoc. Stał potem przez jakiś czas, obserwując ją przy łóżku chorej, i przypomniało mu się, jaka wydawała mu się na samym początku znajomości, jeszcze w Szwajcarii: piękna, zrównoważona, dojrzała jak na swój wiek. Nawet teraz z trudem wierzył, że mogła być zdolna do tego wszystkiego, co mu zrobiła w ciągu ostatniego roku. Komu uwierzą przysięgli? Ta myśl zmroziła go do tego stopnia, że wrócił do poczekalni. Zastał tam Zuzannę, z którą zawarł tymczasowy rozejm, oraz innych ludzi o skupionych twarzach. Mieli do dyspozycji ekspres do kawy, obok kręcili się lekarze i sanitariusze, przechodziły zajęte rozmową pielęgniarki. Rano Sylwii nic już nie zagrażało, ale była bardzo osłabiona i lekarz