wbrew życzeniom sędziego i robić to, co sama chce - włącznie z umawianiem się na potajemne randki z Nevada
Smithem. Miała serdecznie dość tego, że nazywano ją księżniczką, rozpieszczoną córeczką sędziego Cole’a, świętoszką. Poza tym ostatnio nawet specjalnie nie rozrabiała. Nevada Smith był uczciwym, przestrzegającym prawa obywatelem - to tylko jej ojciec był innego zdania. Chłopak pracował wprawdzie w Biurze Szeryfa niespełna rok, ale zapowiadało się, że wyjdzie na prostą. Tylko dlaczego przesądnie zaciskała kciuki, wchodząc po schodach? Zatrzymała się przy rodzinnym portrecie i spojrzała na twarz swojej matki. Jasmine Alicia Falconer Cole miała szlachetne rysy, włosy ciemnoblond i oczy o intensywnym złocistozielonym odcieniu. Była uderzająco piękną kobietą, a na dodatek córką naftowego potentata, o której względy zabiegało wielu. Odebrała sobie życie na kilka dni przed swoimi dwudziestymi ósmymi urodzinami. - Sprawy ułożyłyby się inaczej, gdybyś tu była, mamo - powiedziała cicho, wchodząc do swojego pokoju. Skłamałaby, bezczelnie twierdząc, że żałuje, iż robi pewne rzeczy za plecami ojca. Prawda wyglądała tak: tego wieczoru umówiła się na spotkanie z Nevada i bez względu na to, co o tym myślał jej ojciec, poruszyłaby niebo i ziemię, byleby tylko móc go zobaczyć. Noc była gorąca; podniecona Shelby miała wrażenie, że powietrze jest naelektryzowane. Opuściła dach swojego porsche i, ciągle zerkając na zegarek, pokonywała ulice Bad Luck szybko jak błyskawica, której pojawienie się spece od pogody przewidywali cały dzień. - Uważaj, Shelby, bo przegapisz zjazd! - wrzasnęła Lily, która siedziała z tyłu ze swoim chłopakiem. Chudziutka jak patyczek, Lily Ingles była najlepszą przyjaciółką Shelby, jedyną dziewczyną w najstarszej klasie liceum w Austin, której można było zaufać. - Hej! To tutaj! Shelby mocno szarpnęła kierownicą kabrioletu, aż zapiszczały opony, i zatrzymała wóz na środku podjazdu przed domem Lily. - Jezu, Shelby, chcesz nas zabić? - zapytał Todd, nachylając się do przodu. Zalatywało od niego tanim winem, papierosami i marihuaną. Potargane od wiatru włosy sterczały mu na wszystkie strony. - Nie. Wygląda na to, że pod tym względem doskonale sobie radzisz bez niczyjej pomocy. Lily zachichotała i wraz z Toddem wygramoliła się z samochodu. Na frontowym trawniku chłopak próbował ją objąć, ale ona uskoczyła i zatoczył się na żywopłot. - Na pewno nie chcesz wejść? - zapytała Lily. Jej biała suknia w świetle lampy wydawała się niebieska, a splątane włosy opadały na jeden policzek. - Nie - odparła Shelby. Nie miała zamiaru zmienić zdania. Nie dzisiejszego wieczoru. - Już ci mówiłam, że mam plany. 58 - Ale... - Pst. Wejdź do środka, bo obudzisz sąsiadów. Todd dźwignął się na nogi i chwycił Lily za ramiona. Omal nie ugięła się pod jego ciężarem. Shelby zerknęła na zegarek. Była jedenasta trzydzieści pięć. - Skoro jesteś pewna... - Idź już! - nalegała Shelby. - Dobrze już, dobrze... Todd wtulił nos w szyję Lily i przywarł do niej, kiedy szli pod szpalerem do tylnych drzwi. Gdy tylko weszli do środka, Shelby nie marnowała czasu. Szybko zrzuciła krótką spódniczkę, wcisnęła dżinsowe szorty, które przechowywała pod fotelem, a zamiast sandałów włożyła swoje ulubione, znoszone buty. Wrzuciła wsteczny bieg i wyjechała na ulicę, w momencie gdy zapaliły się światła w domu Lily. Po chwili wrzuciła jedynkę i wyjechała z miasta, ignorując głos sumienia, który podpowiadał jej, że wkrótce zrobi kolejny wielki błąd. A lista jej błędów stale się rozrastała. Zdążyła już okłamać swojego ojca, rodzinę Lily i Nevadę. Na myśl o tym ostatnim oszustwie aż przygryzła wargę. Dręczyło ją poczucie winy, bo wiedziała, że nie chciał się z nią spotykać sam na sam, że miał wątpliwości, czy powinien się wiązać z córką sędziego Cole’a. Ale było już za późno. Już byli ze sobą związani. W każdym razie Shelby czuła, że jest z nim związana, i za wszelką cenę pragnęła się z nim zobaczyć. Czekała cały dzień na chwilę, w której będzie mogła objąć go za szyję i wycisnąć na jego ustach namiętny pocałunek. Nevada był ostrożniejszy. Nie podobało mu się, że spotykają się bez wiedzy ojca. No cóż, tak musiało być, przynajmniej na razie. Kiedy przestała widzieć miasto we wstecznym lusterku, włączyła radio, ale nie słyszała ani słowa z piosenki płynącej z głośników. Jeszcze w czasach gimnazjum poszła z Lily na potańcówkę i okropnie się na niej wynudziła. Lokalny zespół znał