Było jej wszystko jedno, co pomyślą lub zrobią John i Louise, bo teraz... Co teraz? Czyżby rodzące się uczucie do Lorenza przyćmiło w niej wszystkie inne myśli i doznania?

  • Borzywoj

Było jej wszystko jedno, co pomyślą lub zrobią John i Louise, bo teraz... Co teraz? Czyżby rodzące się uczucie do Lorenza przyćmiło w niej wszystkie inne myśli i doznania?

03 February 2023 by Borzywoj

Rodzące się uczucie? Nagle dotarło do niej znaczenie tych słów. To znaczy, że jeszcze może nad tym zapanować. W desperacji uczepiła się tej nadziei. - Uważam, że powinniśmy pojechać. - Tak? - Nie chciała się z nim kłócić, żeby nie wyobraził sobie nie wiadomo czego. - Tak. To ci pomoże zamknąć w pewien sposób tamte relacje i ułatwi ponowny start. - Chyba masz rację... Słuchaj, czy ty...? Czy to prawda o... dziecku? - wyszeptała Jodie, niezdolna powstrzymać się od tego pytania. - Tak - przyznał ciężko. Jodie wzdrygnęła się. - Twoje własne dziecko? - Nie! To nie było moje dziecko. Ale to nie umniejsza mojej winy. Nie myślałem... z całą bezmyślnością i arogancją młodości potraktowałem to jak kłopot... - przerwał, a w zaciśnięciu szczęk Jodie wyczula napięcie. - Caterina i Gino byli zaręczeni od około pól roku, kiedy ona pochwaliła mi się, że ma nowego kochanka. Nigdy mi nie wybaczyła zerwania naszego krótkiego związku i chyba sądziła, że zdoła rozbudzić we mnie zazdrość. Powiedziała, że zamierza urodzić to dziecko i że Gino uważa je za swoje. Byłem na nią wściekły za Gina, bo wiedziałem, jak bardzo ją kocha. Spróbowałem ją zmusić, żeby powiedziała mu prawdę i zagroziłem, że w przeciwnym razie ja to zrobię. Chciałem, żeby Gino zrozumiał, jaka ona jest, i zerwał z nią dla własnego dobra. Ale zamiast powiedzieć mu prawdę, Caterina usunęła ciążę, a Ginowi powiedziała, że poroniła. Był zdruzgotany i chciał się z nią natychmiast ożenić. I tak, z mojej winy, jedno życie zostało stracone, a drugie zrujnowane. Jodie przełknęła łzy, słysząc w jego glosie nieskrywane emocje. - To nie twoja wina. - Owszem, moja. Gdybym się nie wtrącił, urodziłaby to dziecko. - I okłamywałaby twojego kuzyna. - Chciałem odegrać rolę Boga, a człowiekowi tego robić nie wolno. Chciałem wpłynąć na Caterinę, bo nie mogłem przeboleć odejścia mojej matki. Dla kochanka zostawiła mojego ojca i mnie. Caterina została z Ginem, ale poświęciła swoje dziecko dla własnych celów. Czułem się, jakbym zabił własnego brata. W jego głosie brzmiało nieskrywane cierpienie i Jodie pomyślała, że Caterina musiała wiedzieć, jaka będzie reakcja Lorenza, i że podjęła taką decyzję, aby rozmyślnie zadać mu ból. - Nigdy sobie tego nie wybaczę, nigdy! - To nie ty podjąłeś decyzję, tylko Caterina - powiedziała spokojnie Jodie. - To jej dziecko. Ty nawet nie byłeś ojcem. - Gdybym był, nigdy bym jej na to nie pozwolił - odparł żarliwie. - Nawet gdybym miał ją przykuć do siebie na dziewięć miesięcy. - Zamilkł na moment, a potem odezwał się spokojniej. - Moja matka powiedziała mi kiedyś, że mnie nie chciała. Właściwie to nawet nie chciała wyjść za mojego ojca. Uległa naciskom ze strony rodziny i potraktowała to małżeństwo jako ucieczkę spod ścisłej kontroli rodzicielskiej. - Miałam wielkie szczęście, bo moi rodzice kochali mnie i siebie nawzajem - odpowiedziała Jodie miękko. Nie była sobie w stanie wyobrazić, co czuje dziecko, które usłyszy od matki, że go nie chciała. - Ona sama była prawie dzieckiem w dniu ślubu. Miała siedemnaście lat, a mój ojciec dwadzieścia cztery. Bardzo ją kochał. Jej kochanek był kierowcą wyścigowym, poznała go przez znajomych. Był o wiele bardziej ekscytujący niż mój ojciec. Zabierała mnie ze sobą, idąc na spotkanie z nim. Nie miałem pojęcia, o co chodzi. Myślałem... Pokazał mi swój samochód i... Polubiłeś go, pomyślała Jodie ze współczuciem. Lubiłeś go i potem czułeś się tak, jakbyś zdradził swojego ojca... tak samo, jak twoja matka. - W końcu uciekli razem i moja matka zmarła na zatrucie krwi w Ameryce Południowej, gdzie on się ścigał. Mój ojciec nigdy się nie pogodził z jej utratą, a ja przysiągłem sobie już nigdy... - Nie zaufać innej kobiecie? - dokończyła za niego. - Nie pozwolę, żeby kierowały mną emocje - poprawił ją Lorenzo. - Czy naprawdę musimy być małżeństwem przez cały rok? Castillo jest już twoje, a Caterina wyjechała... - Taka była umowa - przypomniał jej krótko. - Każda zmiana wywołałaby plotki i najprawdopodobniej skłoniła Caterinę do przypuszczeń, że jeszcze może coś wygrać. Nie chcę ryzykować. - Dwanaście miesięcy to bardzo długo. - Nie dłużej niż wtedy, kiedy się na to zgodziłaś. Wtedy jednak Jodie nie wiedziała, że jest tak bliska zakochania się w Lorenzu, a każdy spędzony razem dzień zwielokrotnia to niebezpieczeństwo. Ale tego nie mogła mu powiedzieć. - Co chcesz zrobić z Castillo? - zapytała, świadoma, że nie ma możliwości zmienić tamtej decyzji. - Jestem w trakcie rozmów na temat renowacji malowideł, a poza tym zamierzam rozpocząć prace zmierzające do przekształcenia Castillo w centrum rehabilitacji i sztuki. Rozmawiałem już z przedstawicielami kilku florenckich cechów, ale to cię chyba nie interesuje - odparł krótko. Jodie pochyliła głowę, żeby nie pokazać, jak bardzo zraniła ją ta uwaga. Oczywiście Lorenzo nie uwzględniał jej w swoich planach. Dlaczego miałoby być inaczej? Lorenzo nie bardzo rozumiał sam siebie. Wyczuwał w Jodie pokrewną duszę, ale ze wszystkich sił starał się to ignorować. Wmawiał sobie, że jest jak najdalszy od zakochania się w niej i próbował zamknąć się na swoje myśli i uczucia, bo mówiły o tym, od czego tak bardzo starał się uciec. Dlaczego więc nie chciał wykorzystać zaproponowanego przez nią rozwiązania i rozstać się z nią od razu? Sam nie wiedział, czego właściwie chce. ROZDZIAŁ TRZYNASTY Lot z Florencji firmowym odrzutowcem, a następnie przelot helikopterem z Heathrow do hotelu przebiegi tak szybko i luksusowo, że Jodie czuła się, jakby uczestniczyła w widowisku telewizyjnym, a nie w prawdziwym życiu. Przepiękny, siedemnastowieczny budynek hotelu Cotswold był kiedyś prywatną rezydencją. Obecni właściciele kupili go i wyremontowali z przeznaczeniem na ekskluzywny klub. Doskonała restauracja cieszyła się zasłużoną sławą i była dostępna tylko dla stosunkowo wąskiego grona wybranej klienteli. Centrum odnowy biologicznej było ulubionym miejscem spotkań śmietanki towarzyskiej, a koteria najbogatszych klientów miała tu podobno prywatny klub hazardu, gdzie tracono i zyskiwano fortuny. W pewnych kręgach pobyt w Cotswold uznawano za szczyt towarzyskiego szyku. Poczynając od zastawionego antykami holu, atmosferą przypominającego wiejski dom, po apartament udekorowany tymi samymi kwiatami, które mieli na ślubie i najnowsze włoskie magazyny biznesowe, wszystko tchnęło luksusem i troską o szczegóły. To naprawdę zupełnie inny świat, pomyślała Jodie, kiedy ich osobisty kamerdyner zapewnił ją, że jej ubrania zostaną rozpakowane i uprasowane w ciągu godziny. - Zamówiłem samochód, może przejedziemy się po okolicy? - zaproponował Lorenzo. - Dziś wieczorem całe miasteczko jest zaproszone na przyjęcie do domu rodziców Johna. - Czy powinniśmy tam pójść? Czy naprawdę tego chciała? W jakiś sposób pragnienie, żeby stanąć przed znajomymi z podniesioną wysoko głową i mężem u boku, znikło i Jodie właściwie przestała rozumieć, dlaczego tak bardzo chciała się tu znaleźć. John, Louise i ból, który jej zadali, teraz to wszystko przestało się liczyć. Życie sprzed spotkania z Lorenzem wydawało jej się teraz bardzo odległe. We Florencji znalazła nowych przyjaciół, rozwinęła nowe zainteresowania i szersze spojrzenie na świat. Nie wyobrażała sobie, że po roku spędzonym z Lorenzem mogłaby tu wrócić. Z drugiej strony, co innego miałaby zrobić? Pozostanie we Florencji byłoby zbyt bolesne. Bolesne? A właściwie dlaczego? Oczywiście znała już odpowiedź na to pytanie. Znała ją już tamtej nocy, kiedy opowiedział jej o ukrytych w Castillo malowidłach, i owego wieczoru w ogrodzie, kiedy wysłuchała opowieści o jego dzieciństwie. - Nie wiem, czy to taki dobry pomysł – wyznała zmieszana. - Dlaczego? Lękasz się własnych uczuć? - Nie! W tej kwestii nie ma się czego lękać. Wiem, co czuję. - W jej głosie brzmiało szczere przekonanie i Lorenzo poczuł przyspieszone bicie serca. Tak bardzo chciał poznać jej odpowiedź na pewne pytanie. Postanowił odłożyć to na później i włożył marynarkę. - Pora na lunch. Zjedzmy coś, a potem odbierzemy samochód i pokażesz mi okolicę. Miasteczko drzemało w letnim upale i Jodie, jak wiele razy wcześniej, zastanowiła się, co by powiedzieli poganiacze bydła, którzy niegdyś przypędzali tu owce na targowisko, na widok tych wszystkich turystycznych autokarów. Lower Uffington, gdzie dorastała, leżało na szczęście w bok od głównego szlaku turystycznego. Siedząc sztywno na pasażerskim siedzeniu wynajętego bentleya, Jodie czuła ucisk w żołądku. Lorenzo manewrował w wąskich uliczkach, pomiędzy znajomymi ścianami z szarego kamienia. Przed nimi leżał prześliczny ryneczek z tradycyjnymi domami kupców wełnianych, za którymi droga zaczynała się wznosić ku wyżynie Cotswold, gdzie wciąż, jak od setek lat, pasły się owce. To właśnie owcza wełna przyniosła miasteczku dobrobyt, a zabudowa odzwierciedlała tę zamożność.

Posted in: Bez kategorii Tagged: klaudia halejcio nago, horoskop na jutro koziorożec, omlet z warzywami kwestia smaku,

Najczęściej czytane:

co się działo z moim siostrzeńcem przez ten cały czas? Czy ktoś się nim zajmował? Tak, jest zdrowy, odżywiony i czysty, ale czy ktoś bawił się z nim w kosi, kosi łapci? Czy ktoś go choć raz przytulił? Czy ktoś go w ogóle kochał? - Trzęsła się z niepohamowanej złości. ...

- Kiedy wróci do domu, otrzyma najlepszą opiekę - za¬pewnił ponownie Mark. - On jest w domu! Jego dom jest tutaj, w Australii. Henry zostaje ze mną. Lara zrobiła najmądrzejszą rzecz na świecie, czyniąc mnie jego prawną opiekunką. Jestem jej wdzięczna. Panu również, panie książę czegoś tam, za to, że mnie pan poinformował o całej sprawie. Pańska rola skończona. Zabieram chłopca i jego rzeczy. Od razu. - Ale... ... [Read more...]

- Już siedzi. Czy raczkuje?

- Aha. - To nie widzę powodu, dla którego nie miałby reago¬wać w jakikolwiek sposób, gdy ktoś do niego mówi - odparła zimno Tammy. - Czy sam już próbował coś po¬wiedzieć? - Nie, a powinien? ... [Read more...]

wać mi czeki na horrendalne sumy i domagać się Henry'ego? ...

- Ponieważ to Henry jest prawowitym władcą, nie ja. Zgodnie z konstytucją jestem tylko tymczasowym regen¬tem. Gdy Henry skończy dwadzieścia jeden lat, zasiądzie na tronie. Tammy wzruszyła ramionami. - Masa czasu. Dwadzieścia jeden lat panowania ci nie wystarczy? ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 kwiaciarnia.tarnobrzeg.pl

WordPress Theme by ThemeTaste