szampana, pomyślała Tempera.
Oczyma wyobraźni widziała lady Rothley, wyjątkowo piękną w swej białej sukni, i lady Holcombe przyglądającą się jej z zazdrością. Lady Barnard zapewne jest uprzejma i miła, stara się sprawiać każdemu przyjemność, hrabia zaś — patrzy na belle-mère ciemnymi, wiele mówiącymi oczyma, a może nawet przeszedł już do ekstrawaganckich komplementów, brzmiących w jego ustach jak szczera prawda. A co robi książę? Pytanie to płonęło w jej umyśle ognistymi literami. Czy on także podziwia lady Rothley? Czy rywalizuje z hrabią o każdy jej uśmiech i ciepłe spojrzenie jej błękitnych oczu? Głęboko w piersi Tempera czuła ból, który przeszył ją jak cios sztyletem. Jestem zazdrosna, przyznała uczciwie. Jak mogę być tak absurdalnie, głupio zazdrosna o belle-mère? Widziała swoje odbicie w lustrze, prostą czarną suknię i bladą twarz okoloną ciemnymi włosami. Kto by na mnie spojrzał, pomyślała, skoro lady Rothley błyszczy jak samo słońce... wspaniałe złote słońce, jakie malował Turner. Zdawało jej się, że słyszy głos księcia. I choć usiłowała wmówić sobie, że to tylko wyobraźnia, wciąż czuła ból. Zmusiła się, by rozważyć, co ma teraz zrobić. Dla swojego dobra, dobra lady Rothley, a także i księcia. W jaki sposób ma mu uświadomić, że stracił swój wielki 133 skarb? Nie można dopuścić, aby obraz przemawiający do księcia tak, że tylko on potrafił tę mowę zrozumieć, miał się teraz dostać w obce ręce. Ręce człowieka, którego nie obchodzi piękno obrazu, a jedynie to, jaki przyniesie dochód. Uratuję Madonnę! Muszę! Głosy na dole trochę przycichły. Tempera podeszła do drzwi i ostrożnie je uchyliła. Goście byli teraz w holu, gdzie panie otulały się szalami, a panowie wkładali podszyte atłasem płaszcze. Tempera wyraźnie słyszała głos księcia, którego uważnie słuchali wszyscy obecni. — Sir Williamie, zechce pan wraz z żoną pojechać pierwszym powozem — mówił książę — i zabrać ze sobą Eustace'a? A dla pana, hrabio, specjalne wyróżnienie. Będzie pan towarzyszył lady Rothley. A kiedy będziecie przy willi Lillingtonów w Eze, wstąpcie po nich, proszę. Obiecałem, że ich podwiozę. — Zrobię to z rozkoszą — odparł hrabia. Jak książę może wysyłać po nich belle-mère samą z hrabią, skoro to tak niedaleko?— pomyślała Tempera z oburzeniem. Jednak wiedziała, że lady Rothley będzie nad wyraz szczęśliwa. Reakcja hrabiego też była dla niej jasna. — George — zwrócił się książę do lorda Holcombe — my dwaj będziemy towarzyszyć twojej uroczej małżonce.